![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB_5XfwdEgnI0ZO7IYPZlLOflcTOgVovzHQGDMZrb-tDyxCafU2R24Jz6BRA_CfXvQ20jc0eOyvUg1Gh4pCor5TorHcB3HIyLSQPvYjkTa3qtUKkAAZdbSbytrw72NpPjlY4JX7zKTc94/s320/princess.JPG)
P'Chum Ben to okazja dla moich wychowanków do odwiedzenia rodzin, nie zawsze rodziców, ale przecież każdy ma rodziną, dalszą lub bliższą. Każdy z moich podopiecznych również ją posiada, a powód dla którego znaleźli się w CCOLT to najczęściej brak środków na utrzymanie kolejnego członka rodziny, nawet tego najmniejszego lub przemoc w domu. Jednak w święta każdy pojechał do domu. W centrum CCOLT pozostali jedynie pracownicy ośrodka. Tak więc i ja spakowałam się i wspólnie ze wszystkimi mieszkańcami stolicy ( czytaj każdy starał się opuścić miasto tzn każdy możliwych środków transportu zastał wykorzytsany- rowery, motory, tuk-tuki, autobusy, ciężarówki, z maksymalnym wpakowaniem powierzchni pojazdów ludźmi i ich darami dla rodzin). Ja na szczęście miałam swoje miejsce w wyziębionym klimatyzacją autobusie i tak sobie spokojnie przez 12 h marzłam. Święta spędziłam w towarzystwie 3 wspaniałych mieszkanek UK. Wakacje krótkie i intensywne, połączone z wykładami wiedzy o Kambodży w wykonaniu Emmy (3 raz w kraju i w CCOLT). Najpierw przejażdżka na słoniach po lesie równikowym i powrót wspomnieniami do Kamerunu. Była to moja pierwsza i ostatnia podróż na słoniu, dlaczego? Po pierwsze pośladki bolą mnie do dzisiaj, po drugie nie czułam się bezpiecznie na tym ogromnym zwierzęciu i po trzecie najważniejsze, była zdecydowanie nieproszonym gościem. Jednak dżungla znowu mnie w sobie rozkochała.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKlJ2PbsJkxhy4DR5vOLdyuK85lM_tSTngzXnKPNoMDI0h-0Rfzf-_JBCV5tyYUIuHJgPhbs1EJMLKZsqU-nY1aYc6L-fchRPyYTk6I7xW8ZCqCGBZ0KLN4EB-V9ftIGx-wamNZbE5I3s/s320/powodz.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRiSauGwJdkSXAgUv65rLxjhYaGP0YHorOdd04vqhM47_kV2v4fYtuSvDo-0sp8smY4pDL7DA0GPCeqB8CXMf6HYtGXV86ri3BGeY2lGn_WTnCxbRBGVWkokLIRRmOdg-oAu5rywpOPC4/s320/s%25C5%2582onie.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihYcAwRkV8kB8-K5jO77HmRxn09ja23hOLX0rgwSGXcc70qH0zg85jsQH9YToDfeBnZrLDKM7qRw762Ml-BPgvgt_S4mWZT4StpUgklUe1gNVH7Df0PWo8UyeUwibV7aB_93lSpBE91qI/s320/swim.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYgmPeTaI-aR6cCVju1JabtB369-6Whk3FZ0ISbfw67vbSaszGlH6BDrqqHalBu1xw6SPswTWjLshaizAjZgj4GfGtuKwgzLbl38Dqpdz9UT2JIJHvcAE-jlHcrWXEukDxNmolD5wInb4/s320/s%25C5%2582o%25C5%2584.JPG)
Kolejne dni upływały również pod hasłem odkrywania przyrody Kambodży. Tak więc po raz kolejny w życiu miałam okazję spotkać różowe delfiny, ale tym razem nie amazońskie, a te z Mekongu. Oczywiście kocham rzeki, tak więc Mekong, który w tym roku obficie rozlewa się i zalewa okoliczne wioski i miasta posiadł moje serce i już marzę o wycieczce w górę rzeki, aż do Laosu. Mieszkańcy Kambodży na każdym kroku witali nas uśmiechem. I choć powódź sprawiła, że musieli opuścić swoje domu i zamieszkać na ulicy radość z okazji świąt i spotkania z rodzinami ich nie opuszczała. Krótka przerwa w nauczaniu nie była jednak dla mnie całkowitym odpoczynkiem. Zwiedzając poszukiwałam miejsc i możliwości rozwoju odpowiedzialnej turystyki dla lokalnego biura podróży z którym pracuję. W środę wieczorem cudem dotarłam do Phnom Penh, gdyż wszystkie drogi w kraju są zalane. Tym razem mi się udało i dobrze, bo przecież w czwartek odwiedził mnie sam pan Ambasador RP;)
Hej, nie zrozum mnie źle, ja też jeździłam na słoniu i karmiłam słoniątka bambusem przed klubem w Chiang Mai, ale potem sobie o tym poczytałam:
OdpowiedzUsuń"Żeby słoń mógł Cię wozić na grzbiecie, musi przejść tresurę ogniem i prądem, i być regularnie bity bambusową pałą oraz okrwawiany żelaznym hakiem. Jazda na słoniu to nieludzkie okrucieństwo, pamiętaj o tym. Lepiej się z nim przejść na spacer, to też świetna zabawa."
i teraz bym już tego nie zrobiła :-( W ogóle to bardzo polecam książkę Jennie Dielemans "Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym". Mam ją, ma dwieście kilka stron, ale jestem Ci ją gotowa zeskanować i przesłać, bo pewnie jak bym ją przeczytała wcześniej to mój pobyt w Tajlandii też by wyglądał inaczej. Najpierw miałam co do niej opory i w sumie ma wady, ale ma też sporo racji i każdy wyjeżdżający tak naprawdę gdziekolwiek powinien ją przeczytać.